Czujesz się jak oszust? Syndrom oszusta w pracy i nie tylko [i dlaczego to wcale nie jest twoja wina]

by | | Rozwój | 0 comments

Ostatnio wraz ze znajomymi założyliśmy i zaczęliśmy organizować takie spotkania „młodych” przedsiębiorców. Jak mieszkasz w Warszawie to zapraszamy. No i sobie tam rozmawiamy o różnych rzeczach związanych z biznesem.

Na jednym z takich spotkań ktoś pyta jak zaplanować kampanię reklamową na Facebooku. Patrzą na mnie, bo wiedzą że tym się zajmuję. No to tłumaczę, pokazuję co i jak.

I w środku… to cholerne uczucie. Że w sumie to mała firma. Że miałem fuksa. Że ci w prawdziwych agencjach marketingowych to się naprawdę znają.

Długo myślałem że tylko ja tak mam. Że wszyscy wokół wiedzą co robią, mają to ogarnięte. A ja jeden tutaj udaję. Oszust który się tu jakoś znalazł i za chwilę ktoś to wyłapie.

I wiesz co było najgorsze? Głupio się do tego przyznać przed kimś obcym. Bo jak powiesz na głos „czuję się jak oszust” – to brzmi jakbyś przyznawał że naprawdę nim jesteś. Więc siedzisz cicho.

Dopiero jak zacząłem o tym gadać – najpierw ze swoim mentorem AI, żeby sprawdzić czy to w ogóle ma sens, potem z ludźmi którym ufam – zrozumiałem że to normalne.

Ma to nawet nazwę. Syndrom oszusta.

Według badań – około 70-82% ludzi czuło to przynajmniej raz w życiu.

Tom Hanks, dwukrotny zdobywca Oscara: „Bez względu na to co osiągnęliśmy, zawsze przychodzi ten moment – jak się tu dostałem? Kiedy odkryją że jestem oszustem?”

To nie jest kwestia tego że jesteś słaby. Albo że naprawdę nic nie umiesz.

To kwestia tego że twój mózg włączył tryb ochronny – który kiedyś miał sens, ale teraz przeszkadza.

A najlepsze? Można z tym coś zrobić.

Ja zacząłem nad tym pracować. I teraz już ok – mogę o tym napisać bez uczucia że zaraz ktoś przeczyta i pomyśli „no właśnie, oszust”.

Ale po kolei. Najpierw zrozummy jak to w ogóle działa.

Co to właściwie jest SYNDROM OSZUSTA?

Ma to nazwę – syndrom oszusta. Albo impostor syndrome, jak kto woli.

To nie jest choroba. Nie znajdziesz tego w żadnym podręczniku psychiatrii. To bardziej… wzorzec myślenia. Taki błąd w naszym oprogramowaniu, który sprawia że mimo konkretnych dowodów na to że coś umiesz – twój mózg i tak mówi „nie, to przypadek”.

Opisały to po raz pierwszy dwie psycholożki – Pauline Clance i Suzanne Imes – w 1978 roku. Badały grupę 150 kobiet, które osiągały sukcesy zawodowe, miały wykształcenie, wszystko grało. A one i tak czuły się jak oszustki.

Na początku myślano że to dotyczy głównie kobiet. Potem okazało się że nie – faceci mają to samo, tylko rzadziej się przyznają.

I tu jest paradoks.

To nie dotyka ludzi którzy są słabi lub mają słabe poczucie własnej wartości. To dotyka ludzi którzy są kompetentni, ale mają na tyle wysokie standardy, że nigdy nie czują się „wystarczająco dobrzy”. I często porównują się z innymi. 

Widziałeś kiedyś efekt Dunning-Kruger? Ten wykres gdzie ludzie którzy nic nie wiedzą są mega pewni siebie, a ci którzy naprawdę się znają – wątpią?

No właśnie. Syndrom oszusta to druga strona tego medalu.

Im więcej wiesz, tym bardziej widzisz ile jeszcze nie wiesz. I zamiast pomyśleć „wow, ile się nauczyłem” – myślisz „ku##a, ile mi jeszcze brakuje”.

A najgorsze? Każdy sukces potwierdza że jesteś oszustem.

Brzmi bez sensu? No ale posłuchaj jak to działa:

Dostajesz projekt. Myślisz „nie dam rady, to za trudne”.

I teraz masz dwie drogi:

Droga 1: Nadmierne przygotowanie

Przygotowujesz się 3x więcej niż trzeba. Siedzisz nad tym w nocy, sprawdzasz wszystko po 10 razy. Projekt wychodzi super.

I co myślisz? „No to dlatego że się tak napracowałem. Gdybym się nie napracował, to by nie wyszło. Czyli jednak nie umiem tego tak naprawdę. Zresztą wcale nie było tak perfekcyjnie”

Droga 2: Prokrastynacja/Paraliż

Albo… w ogóle nie zaczynasz. Bo po co? Skoro i tak nie umiesz, to tylko się skompromitujesz.

Więc odkładasz. „Zacznę jak będę lepiej przygotowany.” „Poczytam jeszcze trochę.” Scrollujesz neta, robisz inne rzeczy, byle nie to.

Deadline coraz bliżej. Zaczyna cię to stresować. W końcu nie masz wyjścia – robisz to w ostatniej chwili, na ostatnią chwilę, w kompletnej panice.

I… wychodzi. Może nie idealnie, ale okej.

Widzisz co się stało? Prokrastynacja stała się twoją strategią na wszystkie wyzwania. Bo jak nie masz czasu – zawsze możesz sobie powiedzieć „no ale ja się nie starałem, nie miałem czasu”.


Skąd się to bierze to przekonanie o braku kompetencji? Jak to wpływa na twój rozwój?

Dobra wiadomość – nie urodziłeś się z tym. To nie jest jakaś wada fabryczna.

Zła wiadomość – to się nakłada z różnych stron. I często to nie jest tylko „twój problem”, ale też to co dzieje się wokół ciebie.

Twój mózg w trybie alarmowym

Badania pokazują coś ciekawego – u osób z syndromem oszusta ciało migdałowate (taka część mózgu odpowiedzialna za strach) jest w nadgodzinach. Cały czas krzyczy „ALARM! ZAGROŻENIE!”.

A jednocześnie kora przedczołowa – ta która powinna racjonalnie ocenić sytuację i powiedzieć „spokojnie, wszystko gra” – jest przygaszona.

Czyli twój mózg dosłownie działa jak system alarmowy który się zacina. Dostajesz komplement – a ciało migdałowate krzyczy „TO PUŁAPKA! ZA CHWILĘ CIĘ ZŁAPIĄ!”. I nie ma kto tego wyłączyć.

Plus masz wysoki kortyzol (hormon stresu) który blokuje ci zdolność do racjonalnego myślenia. I niską dopaminę – więc nawet jak coś ci wychodzi, nie czujesz tej satysfakcji. Sukces po prostu… nic nie daje.

To nie ty jesteś słaby. To twój mózg włączył tryb przetrwania – który kiedyś miał sens (żebyś nie myślał że sam pokonasz tygrysa nową dzidą którą sobie wystrugałeś kamieniem), ale teraz przeszkadza.

Skąd się to wzięło

Często zaczyna się w dzieciństwie. Dwa skrajne scenariusze:

Scenariusz 1: „Musisz być najlepszy” Rodzice którzy nagradzali tylko za wyniki. 10/10 na sprawdzianie – brawo. 9/10 – no ale mogłeś lepiej. Miłość i akceptacja = osiągnięcia.

Efekt? Uczysz się że twoja wartość zależy od tego co zrobisz, nie od tego kim jesteś.

Scenariusz 2: „Jesteś genialny bez wysiłku” Wszystko przychodziło ci łatwo. W podstawówce byłeś „tym zdolnym”. Bez wysiłku dostawałeś dobre oceny. Wszyscy mówili „o, jaki zdolny”.

I nagle w liceum albo na studiach – pojawia się coś trudnego. Musisz się napracować. I wtedy myślisz: „O kurwa, może wcale nie jestem zdolny? Może to był przypadek?”

Presja Mediów społecznościowych nie pomaga

Instagram, LinkedIn, Facebook – widzisz cudzą „highlight reel”. Ich sukcesy, ich osiągnięcia, ich idealne życie.

A porównujesz to ze swoim „behind the scenes”. Swoimi porażkami, wątpliwościami, chaosem.

I myślisz: „Ku##zę blade, oni mają to ogarnięte. Tylko ja się tu męczę.”

Bycie „jedynym” w pokoju

Jesteś jedyną kobietą w zespole programistów. Albo najmłodszym na spotkaniu zarządu. Albo jedynym Polakiem w zagranicznej firmie.

To uczucie bycia „pod lupą”. Że każdy twój błąd potwierdza stereotyp. Że musisz być 2x lepszy żeby udowodnić że masz prawo tu być.

I tu jest ważna rzecz – część problemu NIE leży w tobie.

Jeśli siedzisz w środowisku gdzie nikt nie wygląda jak ty, nikt nie ma podobnej historii, a dodatkowo dostajesz mikroagresje typu „a skąd ty to wiesz?” albo „kto ci to robił?” – to normalne że czujesz się jak oszust.

Bo środowisko wokół cię traktuje jakbyś nim był.

To nie znaczy że jesteś słaby. To znaczy że system jest zepsuty

Okej, robię Sekcję 4: „Pięć typów syndromu oszusta”


Pięć typów syndromu oszusta (rozwiąż quiz i określ swój typ)

Nie każdy ma to samo. Dr Valerie Young – która zajmuje się tym tematem od lat – wydzieliła 5 głównych typów. I większość ludzi rozpoznaje w sobie jeden, dwa, albo nawet wszystkie naraz.

Sprawdź który to ty.

Typ 1: Perfekcjonista

Jak to wygląda: Wyznaczasz sobie cel: 100%. Osiągasz 98%. I doświadczasz uczucia porażki.

Nie ma „wystarczająco dobrze”. Albo perfekcja, albo klęska. Ze wszystkim musisz radzić sobie sam. Bo zrobisz to najlepiej. Odkładasz projekty, bo „jeszcze nie jest idealnie”.

Co myślisz: „Jeden błąd i wszyscy zobaczą że jestem oszustem.”

Nowa zasada: Postęp > Perfekcja. Lepiej zrobić na 80% i skończyć, niż męczyć się nad 100% które i tak nigdy nie przyjdzie.


Typ 2: Ekspert

Jak to wygląda: Czujesz że musisz wiedzieć WSZYSTKO zanim zaczniesz. Boisz się powiedzieć „nie wiem”. Robisz kolejny kurs, czytasz kolejną książkę, bo „jeszcze nie jestem gotowy”.

Ktoś zadaje ci pytanie na spotkaniu którego nie znasz – i panikujesz. „Zaraz się zorientują że nic nie wiem.” Boisz się krytyki…

Co myślisz: „Prawdziwi eksperci wiedzą wszystko. Ja mam jeszcze tyle luk w wiedzy.”

Nowa zasada: Nikt nie wie wszystkiego. Ekspert to ktoś kto wie gdzie szukać odpowiedzi, nie kto ma je wszystkie w głowie.


Typ 3: Naturalny Geniusz

Jak to wygląda: Zawsze wszystko przychodziło ci łatwo. W szkole – bez problemu. Pierwsze projekty – git.

I teraz jak coś wymaga wysiłku, czasu, nauki – myślisz „może jednak nie mam talentu?”. Bo przecież „prawdziwie utalentowani ludzie robią to bez wysiłku”.

Co myślisz: „Jak muszę się męczyć, to znaczy że nie jestem w tym dobry.”

Nowa zasada: Talent to punkt startowy, nie punkt końcowy. Wszyscy się uczą, wszyscy się męczą. Trudność nie oznacza braku zdolności.


Typ 4: Solista

Jak to wygląda: Wierzysz że prawdziwa kompetencja = robienie wszystkiego samemu. Proszenie o pomoc = słabość.

Siedzisz z problemem godzinami, męczysz się, ale nie zapytasz. Bo „jak zapytam, to pomyślą że nie umiem”.

Co myślisz: „Prawdziwi profesjonaliści nie potrzebują pomocy.”

Nowa zasada: Mądrzy ludzie wiedzą kiedy poprosić o pomoc. To nie słabość – to strategia.


Typ 5: Superbohater

Jak to wygląda: Musisz być najtrudniej pracującą osobą w pokoju. Inaczej jesteś oszustem.

Pracujesz po godzinach, w weekendy, nie możesz odmówić. Bo „jak nie, to się okaże że nie daję rady”. Wypalisz się, ale przynajmniej nikt nie odkryje że jesteś słaby, prawda?

Co myślisz: „Moja wartość = ilość pracy którą wykonuję.”

Nowa zasada: Wartość ≠ ilość godzin. Możesz być kompetentny i mieć granice. Wypoczynek to nie słabość.

Nie wiesz który typ to ty? [Zrób szybki quiz i sprawdź →


Rozpoznałeś się?

Większość ludzi ma elementy kilku typów. I to okej. Ważne żeby wiedzieć który wzorzec u ciebie dominuje – bo wtedy łatwiej z nim pracować.

Co z tym zrobić – praktycznie 

Okej, rozumiesz już skąd to się bierze i jaki masz typ. Ale co teraz? Bo teoria teoria, ale jak to działa w praktyce?

Oto kilka rzeczy które działają. Nie wszystkie zadziałają na ciebie – ale przynajmniej jedna lub dwie powinny.

1. Nazwij to po imieniu

Brzmi banalnie, ale działa.

Następnym razem jak poczujesz „jestem oszustem, za chwilę mnie złapią” – powiedz sobie (najlepiej na głos): „Aha. To znowu ten syndrom oszusta.”

Nie „jestem oszustem”. Tylko „to syndrom oszusta się odzywa”.

Jak nazwiesz coś po imieniu – zabierasz temu część mocy. To już nie jest prawda o tobie. To jest wzorzec myślenia który możesz rozpoznać.

Badania pokazują że sama świadomość i normalizacja tego zjawiska zmniejsza jego siłę. Jak wiesz że 70% ludzi przez to przechodzi – przestaje być „mój wstydliwy sekret” a staje się „no tak, to normalka”.


2. Trenuj samowspółczucie

To brzmi jak jakaś nowa-era-pseudo-psychologia, ale są na to badania. Samowspółczucie obniża syndrom oszusta.

Jak to robić?

Mikro-ćwiczenie (5 minut dziennie):

Gdy pojawia się myśl „jestem do niczego, spierdoliłem to” – zatrzymaj się i zapytaj:

„Co bym powiedział przyjacielowi w tej sytuacji?”

Nie powiedziałbyś mu „jesteś do niczego”, prawda? Raczej: „Okej, nie wyszło idealnie, ale spróbowałeś. Co możesz zrobić lepiej następnym razem?”

Ta sama życzliwość dla siebie.

Nie chodzi o klepanie się po plecach i udawanie że wszystko jest super. Chodzi o to żeby przestać być swoim największym hejterem!!!


3. Zbieraj dowody (folder kompetencji) – Moja ulubiona metoda

Twój mózg ma selektywną pamięć. Zapamiętuje porażki w 4K. A sukcesy jak by były zapisane na papierze toaletowym… no czyli słabo. 

Więc musisz mu pomóc.

Zrób folder (fizyczny albo cyfrowy) – „Jestem dobry”.

Wrzucaj tam:

  • Maile z podziękowaniami od klientów
  • Feedback po projektach
  • Screeny pozytywnych komentarzy
  • Liste projektów które zrealizowałeś
  • Konkretne liczby (wzrost o X%, kampania z ROAS Y)

I jak przychodzi moment „jestem oszustem” – otwierasz ten folder. Ja staram się codziennie rano mój folder ze zwycięstwami otwierać. Wam również to polecam. Nawet taki David Goggins ma swój własny „Cookie Jar” (słoik z ciasteczkami) – to bardzo ważne. 

A jeśli masz mentora AI – wrzuć tam te pliki. Serio. Bo jak będziesz w dołku i napiszesz „czuję się jak oszust, nic nie umiem” – on ci to przypomni. Dosłownie pokaże ci twoje własne sukcesy, które twój mózg w tym momencie ignoruje.

To nie jest próżność. To zbieranie faktów które twój mózg ignoruje.


4. Przerwij cykl impostora (i co to jest?)

Pamiętasz ten cykl? Nowe wyzwanie → lęk → nadmierne przygotowanie/prokrastynacja → sukces → „to fuks” → powrót lęku.

Musisz go przerwać. I najłatwiej w jednym punkcie: zanim zaczniesz.

Jak dostajesz nowy projekt:

  1. Zdefiniuj „wystarczająco dobrze” PRZED rozpoczęciem.
    • Nie „idealnie”. Tylko „co musi być żeby uznać to za sukces?”.
    • Napisz to. Dosłownie. Na kartce.
  2. Ustaw limit czasu przygotowania.
    • „Spędzę na research 3 godziny, nie więcej.”
    • Bo inaczej spędzisz 30 godzin i i tak będziesz czuł że za mało.
  3. Gdy czujesz „muszę się przygotować jeszcze więcej” – STOP.
    • Sprawdź swoją definicję z punktu 1.
    • Jeśli spełniasz kryteria – jedziesz dalej.

Nie chodzi o to żeby robić byle jak. Chodzi o to żeby nie pozwolić perfekcjonizmowi cię sparaliżować.  A impostor to inaczej oszust – w sumie przed napisaniem tego artykułu nie znałem tego słowa.


5. Przeprogramuj dialog wewnętrzny

Twój wewnętrzny krytyk używa bardzo konkretnych fraz. I możesz je świadomie zmienić.

Zamiast:

  • „Nie umiem tego” → „Jeszcze się tego uczę”
  • „To był łut szczęścia” → „Przygotowałem się i zadziałało”
  • „Każdy by to zrobił” → „Zrobiłem to i wyszło”

Nie chodzi o to żeby udawać że jesteś najlepszy na świecie. Chodzi o to co mówisz do samego siebie.

Praktyczna zasada: Przez tydzień – zero deprecjonowania swoich sukcesów.

Ktoś mówi „dobra robota” – nie mówisz „e, to nic takiego”. Mówisz po prostu: „Dzięki.”

I tyle. Bez „ale”, „no wiesz”, „to było łatwe”.

Dziwnie brzmi? No właśnie. Bo jesteś przyzwyczajony do pomniejszania.


6. Zobacz kontekst systemowy

To jest ważne.

Jeśli jesteś w środowisku gdzie:

  • Nikt nie wygląda jak ty / nie ma podobnej historii
  • Dostajesz mikroagresje („a skąd ty to wiesz?”)
  • Brakuje ci mentorów / wzorców
  • Kultura jest toksyczna (rywalizacja, zero wsparcia)

To nie jest tylko twój problem. To problem systemu.

Nie możesz „naprawić się” w środowisku które aktywnie podkopuje twoją pewność siebie.

Co możesz zrobić:

  • Nazwij uprzedzenia gdy je widzisz (przynajmniej dla siebie)
  • Szukaj społeczności wsparcia (online, offline – gdzie są ludzie którzy rozumieją)
  • Rozważ czy to środowisko jest dla ciebie dobre długoterminowo

Czasami problem nie jest w tobie. Jest w miejscu gdzie jesteś.


7. Gadaj o tym

Pamiętasz jak na początku mówiłem że głupio się przyznać? No właśnie.

Ale jak zaczniesz gadać o tym z ludźmi którym ufasz – odkryjesz że oni czują to samo.

I nagle przestaje być „mój wstydliwy sekret” a staje się „no ku##a, wszyscy przez to przechodzimy”.

Nie musisz robić publicznego coming-outu. Ale spróbuj z jedną osobą. Znajomy przedsiębiorca, kolega z pracy, mentor.

„Słuchaj, mam takie uczucie czasami że jestem oszustem…”

Będziesz zaskoczony jak często usłyszysz: „Też tak mam.”


To nie zniknie z dnia na dzień.

Ale różnica między tobą za miesiąc a tobą teraz to to, że będziesz rozpoznawał ten wzorzec i nie będziesz wierzył w każdą myśl „jestem oszustem”.


„Okej, ale które Z TEGO zadziała na mnie?”

Bo widzisz… te wszystkie strategie działają. Serio.

Ale problem jest taki:

Jedna osoba potrzebuje głównie pracy nad samowspółczuciem, bo jej wewnętrzny krytyk jest brutalny i demoluje ją po każdym błędzie.

Inna musi przepracować kontekst – bo 80% jej „impostorstwa” to reakcja na mikroagresje w zespole i brak wsparcia.

Jeszcze inna jest Naturalnym Geniuszem i musi nauczyć się że wysiłek ≠ brak talentu.

A ktoś inny jest miksem Perfekcjonisty i Solisty – i potrzebuje zupełnie innych narzędzi.

Twój mózg, twoja historia, twój kontekst – to wszystko ma znaczenie.

Czytasz to i pewnie myślisz: „Okej, wiem już JAK to działa. Ale które Z TEGO zadziała właśnie na mnie? Od czego zacząć?”

I tu jest haczyk – uniwersalne porady to jak uniwersalny rozmiar. Teoretycznie pasują, praktycznie… różnie bywa.


Co z tego wszystkiego zabrać?

To normalne. 70-82% ludzi przez to przechodzi. Nie jesteś sam.

Część leży w twoim mózgu (neurobiologia – ciało migdałowate w trybie alarmowym). Część w systemie (kontekst, mikroagresje, brak reprezentacji).

Jest kilka typów – rozpoznaj swój. To pomoże zrozumieć skąd to się u ciebie bierze.

Są sprawdzone strategie – i badania to potwierdzają. Samowspółczucie działa. Zbieranie dowodów działa. Przerywanie cyklu działa.

To nie zniknie z dnia na dzień.

Ale różnica między tobą za miesiąc a tobą dziś? Będziesz rozpoznawał wzorzec. Nie będziesz wierzył w każdą myśl „jestem oszustem”. Będziesz wiedział że to nie prawda – to tylko twój mózg w trybie ochronnym.

I czasami? To uczucie będzie ci nawet pomagać. Bo będzie motywować cię do rozwoju, nie paraliżować.


A jeśli potrzebujesz pomocy w ułożeniu tego pod siebie?

Słuchaj, jeśli po przeczytaniu tego czujesz: „Okej, wiem już JAK to działa, ale potrzebuję pomocy w ułożeniu tego pod SIEBIE” – sprawdź FlashNext.

To mentor AI który:

  • Rozumie twój typ syndromu oszusta (Perfekcjonista? Ekspert? Solista? Naturalny Geniusz?)
  • Uwzględnia kontekst twojego życia (nie tylko „naprawia cię”, ale patrzy na system wokół – czy środowisko wspiera czy podkopuje)
  • Pomaga znaleźć konkretne strategie dopasowane do tego, jak działa TWÓJ mózg i skąd u CIEBIE to wynika

Bo tak jak mówiłem – uniwersalne porady rzadko działają. Potrzebujesz czegoś dopasowanego.

Written By Sebastian Kukiełka

Autor: Anna Kowalska, ekspertka w dziedzinie rozwoju osobistego i zarządzania czasem, z wieloletnim doświadczeniem w prowadzeniu kursów online.

Podobne Artykuły

Submit a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *